20043901
20043901


O pałacu w Jastrzębiu stało się głośno po publikacji w „Gazecie Wyborczej” z 17.09, z której wynika, że właściciel obiektu Adam Sałaniewski, dyrektor Śląskiej Akademii Medycznej, miał w nim stworzyć pensjonat dla Niemców wracających na starość do kraju. Dyrektor z kilkoma osobami założył fundację Dom w Starym Kraju, która zbierała pieniądze na wyremontowanie pałacu na potrzeby pensjonatu. Zabytek rzeczywiście został odnowiony, tyle że do dziś nie ma w nim gościńca, a dyrektor ma go tylko dla siebie.Udało nam się ustalić, że również kulisy samej sprzedaży zamku są intrygujące. Punktem wyjścia powinna być wycena majątku dokonana 8.12.1989 r. przez biegłego rzeczoznawcę z listy wojewody na sumę ówczesnych 540 mln zł. Po denominacji kwota wynosiłaby 54 tys. zł. Trudno uznać ją za realną, gdyż trzeba jeszcze uwzględnić inflację. Zameczek był w kiepskim stanie. Mieścił się w nim ZOZ leczący choroby dróg oddechowych u dzieci. W Urzędzie Gminy Rudnik dowiedzieliśmy się, że specyficzny zdrojowy mikroklimat Jastrzębia doceniali jeszcze przed wojną Niemcy i przyjeżdżali się tu leczyć.25 kwietnia 1991 r. zarządzający zameczkiem w imieniu skarbu państwa wojewoda przekazuje go gminie. Tymczasem już pięć dni później odbywa się sesja rady gminy, na którą trafia projekt uchwały o sprzedaży nieruchomości. W uchwale znajduje się zapis o dopuszczeniu do przetargu wyłącznie oferentów, którzy zapewnią o przeznaczeniu nieruchomości na prowadzenie w niej działalności opiekuńczej, leczniczej lub sanatoryjnej. Ówczesny wójt Hubert Miczko dowodził, że gminy nie stać na zrekonstruowanie obiektu, zresztą i wojewoda nie miał pieniędzy na ten cel. Ponieważ gminy nie stać na remont i utrzymanie obiektu, musi go sprzedać – przekonywał wójt. Informował radę, że wycena majątku wynosi miliard zł, a kwotę tę należy obniżyć o połowę, gdyż jest to zabytek. Obniżenie tej kwoty miały umożliwić przepisy ustawy o ochronie zabytków. Stąd cena wywoławcza wynosiła 500 mln zł.– Ciekawe. Dwa lata starali się o zameczek, a po przejęciu już po pięciu dniach wiedzieli, że nie będą w stanie go wyremontować ani utrzymywać? – zastanawia się obecny wójt Dominik Konieczny.– Na remont nie było najmniejszych szans wtedy i nie byłoby dziś. Samorządy nie mają na to pieniędzy. Wystawiają natomiast nieruchomości na sprzedaż, aby zapewnić gminom dodatkowe dochody – zapewnia Hubert Miczko.Dominik Konieczny ma jednak znacznie więcej wątpliwości. Po pierwsze sprawa wyceny – jego zdaniem w urzędzie gminy nie ma żadnego dokumentu poświadczającego o oszacowaniu wartości zameczku na stary miliard zł. Jest ona co prawda wyższa od wyceny z 1989 r., tylko czemu akurat tylko o połowę? Zdaniem Dominika Koniecznego inflacja między rokiem 1989 a 1991 wyniosła 400 proc. (wtedy jeszcze galopowała), teoretycznie więc o tyle też powinna wzrosnąć wartość zameczku. A ponieważ przy galopującej inflacji pieniądze gwałtownie tracą na wartości, zatem owe 500 mln zł z 1991 r., będące ceną wywoławczą, realnie były dużo mniej warte niż niemal identyczna nominalnie wycena z 1989 r. wynosząca, przypomnijmy, 540 mln zł.Poza tym Dominik Konieczny uważa, że jego poprzednik wprowadził w błąd radnych, mówiąc im, że zameczek był zabytkiem, co pozwala na sprzedanie go po zaniżonej cenie. Otóż nie był. Z dokumentów wynika, że gmina dopiero potem wystąpiła o wciągnięcie zameczku w rejestr zabytków. Wojewódzki konserwator zabytków wydał decyzję dopiero pod koniec sierpnia 1991 r.Rada gminy zgodziła się wystawić zameczek na sprzedaż. Zarząd ogłosił przetarg z ceną wywoławczą 664 mln zł. I znów niejasność – skąd wzięła się taka kwota – zastanawia się Dominik Konieczny. Przetarg odbył się 8 lipca. Był tylko jeden oferent – wspomniany na wstępie Adam Sałaniewski, który dał 700 mln zł. Jeszcze w lipcu urząd gminy poinformował Sałaniewskiego o ustaleniu daty podpisania aktu notarialnego sprzedaży na 20 sierpnia. Wtedy też miano obniżyć tę cenę o połowę. Zarząd gminy sądził, że może to zrobić, bo ma do czynienia z zabytkiem. Okazało się to jednak niemożliwe. Gmina szybko wystąpiła więc do wojewódzkiego konserwatora zabytków o wszczęcie koniecznego postępowania. 13 sierpnia do urzędu gminy trafiło pismo konserwatora o przygotowywanej decyzji. Reakcją było wysłanie Adamowi Sałaniewskiemu przez urząd gminy zawiadomienia o ustaleniu nowego terminu podpisania aktu notarialnego na 27 września. Dzięki oficjalnemu uznaniu zameczku za zabytek można już było w świetle prawa obniżyć jego cenę o połowę, tym samym Adam Sałaniewski nabył go za jedyne 350 mln zł, co po denominacji daje kwotę 35 tys. zł.– Pałacyk sprzedano za bezcen. Szkoda, że sprawa jest przedawniona. Nie wiedziałem o niej wcześniej. Dla mnie zawsze ten pałacyk był w rękach prywatnych. Zainteresowałem się sprawą dopiero po rozmowie z dziennikarką „Gazety Wyborczej”. Teraz już nic nie można zrobić – mówi wójt Konieczny.– Nie pamiętam szczegółów. Przecież to było 13 lat temu. Teraz jest nowy wójt i do niego proszę udać się po szczegółowe informacje. Mogę zapewnić, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Zresztą gdyby coś było nie tak, na pewno nadzór prawny wojewody zwróciłby nam uwagę, poza tym zawsze w radzie jest opozycja, która również wyciągnęłaby tę sprawę – twierdzi Hubert Miczko.

Komentarze

Dodaj komentarz