Pasażerowie bez serca


Między godz. 15 a 16 na przystanku autobusowym przy ul. Kościuszki, w sąsiedztwie kościoła oo. Franciszkanów, czekało ok. piętnastu osób. Stał tam też 15-letni chłopak wraz ze swym 50-letnim ojcem. Nagle mężczyzna osunął się na ziemię, nie dając oznak życia. Chłopak pochylił się nad nim i próbował jakoś go ratować, choć sam nie wiedział, jak. Kilka chwil później na przystanek podjechał autobus. Choć chłopak prosił o pomoc, wszyscy odwrócili się i wsiedli do wozu. 15-latek został na przystanku sam z nieprzytomnym ojcem. Całą tą sytuacją na szczęście zainteresował się jeden z przechodniów, który zadzwonił z telefonu komórkowego po karetkę. Lekarz pogotowia stwierdził ustanie krążenia i rozpoczął reanimację. Po kilku minutach serce mężczyzny znów zaczęło bić.– Przywrócenie akcji serca wcale nie oznacza jednak jeszcze, że uratowaliśmy człowieka. Wystarczą bowiem ledwie cztery minuty bez tlenu, by obumarł mózg – wyjaśnia Krzysztof Paruzel, szef działu pomocy doraźnej Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Rybniku Orzepowicach. Nieprzytomny mężczyzna trafił na oddział intensywnej terapii, kilka dni później odzyskał przytomność. Krzysztof Paruzel jest zszokowany zachowaniem ludzi z przystanku. To nieprawdopodobne, jak mówi, że nikt nie pomógł temu młodemu człowiekowi. Idealnie byłoby, gdyby ktoś rozpoczął masaż serca. – Wystarczyłoby jednak tylko od razu wezwać pogotowie, informując, że ktoś stracił przytomność na ulicy – mówi. Zdaniem lekarzy mężczyzna miał wyjątkowe szczęście; życie prawdopodobnie zawdzięcza niskiej temperaturze, bo w podobnych przypadkach hipotermia sprzyja pacjentom.Jak się okazuje, lekarze pogotowia stosunkowo często mają do czynienia z przypadkami zadziwiającej znieczulicy. Kilkanaście dni wcześniej karetka przywiozła do tego samego szpitala mężczyznę chorego na serce. Przez blisko pół godziny dobrze ubrany leżał na chodniku w samym centrum miasta. Prosił przechodniów o pomoc, mówiąc, że cierpi na chorobę wieńcową, ale długo nikt nie reagował. Wielu z nas, widząc leżącego gdzieś człowieka, przyjmuje bez zastanowienia, że na pewno jest pijany, i omija go z daleka. Za każdym razem należy jednak podjąć jakieś działania, bo inaczej możemy przyczynić się do czyjejś śmierci. Nikt nie wymaga od nas przeprowadzenia profesjonalnej akcji ratunkowej, wystarczy tylko wezwać pomoc.

Komentarze

Dodaj komentarz