Sposob na zycie
Sposob na zycie


W sali spotkań na głównej ścianie obraz młodego narciarza w Alpach. To błogosławiony Pier Giorgio Frassati, postać doprawdy niezwykła. Ów Włoch żył na początku XX wieku. Choć pochodził z bardzo bogatej rodziny (jego ojciec był twórcą pisma „La Stampa” i ambasadorem w Berlinie), był wrażliwy na biedę i nieszczęścia. Pier Giorgio studiował górnictwo na politechnice w Turynie. Niedługo przed obroną pracy dyplomowej zaraził się od jednego ze swych podopiecznych chorobą Heinego-Medina i wkrótce zmarł. Papież Jan Paweł II nazwał Frassatiego człowiekiem ośmiu błogosławieństw i ogłosił patronem młodzieży. Pomyślałem, że skoro klub ma takiego patrona, to musi im się powieść.Uśmiechnięci i wyluzowaniTrudno uwierzyć, iż uczestnicy spotkania nie mają pracy. Wszyscy są uśmiechnięci, wyluzowani, chętnie odpowiadają na pytania. W żaden sposób nie przystają do wizerunku bezrobotnego, osoby zahukanej, która straciła poczucie własnej wartości. Prym wiodą Sabina Bizoń i Barbara Kuczera. Opowiadają o początkach klubu. – Zaczęło się od tego, że Jadwiga Leonarska nawiązała kontakt z Instytutem Współpracy i Partnerstwa Lokalnego w Katowicach, organizacją pozarządową, dofinansowywaną przez Ministerstwo Polityki Społecznej – mówią. – Klub powstał przy parafii dzięki życzliwości księdza proboszcza Huberta Wieczorke. Najważniejsze jest to, że mogą się tutaj spotykać ludzie dotknięci tym samym problemem bezrobocia. Dużo ze sobą rozmawiamy i wspieramy się w każdej trudnej sytuacji. Korzystamy też z pomocy psychologa i doradcy zawodowego, którzy dyżurują w katowickim Instytucie Współpracy i Partnerstwa Lokalnego.Klubowicze pochodzą z całego Rybnika i sąsiednich miejscowości. Mają różne wykształcenie i zawody. Mariusz Urbanek dojeżdża z Jankowic na wózku inwalidzkim. Od dzieciństwa choruje na porażenie mózgowe. Z wykształcenia technik informatyk, jest prawdziwym filarem grupy. Prowadzi m.in. jej stronę internetową: www.rybnik.pl/nkpkpraca. Pracuje na etacie w katowickim Instytucie Współpracy i Partnerstwa Lokalnego, który dostał dzięki zaangażowaniu w działalność klubu. Z kolei Irek Gargała z Niedobczyc imponuje talentem artystycznym. Wykonuje przepiękne makaty, na razie jest to hobby rybniczanina. Jego prace można było oglądać ostatnio na wystawie w rybnickim Klubie Energetyka. Kiedyś zawodowo malował i tapetował mieszkania, potem musiał przejść na rentę i zrezygnować z wyuczonego fachu.Od tokarza do opiekunkiPanie Sabina i Barbara są ekonomistkami. Pierwsza z nich była nawet główną księgową w firmie, a ponadto przedstawicielem handlowym oraz inspektorem finansowym w jastrzębskiej kopalni Jas-Mos. Barbara pracowała w księgowości kopalni Rydułtowy. Po urodzeniu trojga dzieci musiała pożegnać się z etatem. Kolejne trzy klubowiczki były zatrudnione w tak męskich zawodach, jak frezer, tokarz oraz operator maszyn i urządzeń przeróbczych. Straciły pracę ze względu na redukcję etatów lub likwidację zakładu (kopalni Rymer). Panie muszą się więc przekwalifikować i właśnie to robią, chcą być opiekunkami osób starszych i niepełnosprawnych. Do klubu należą również byłe kucharki, kasjerki, krawcowa, kelnerka i pewna emerytka, która uczy bezrobotne szydełkowania. Przychodzi na spotkania także dlatego, żeby spotkać się z ludźmi.Wszyscy uczestnicy spotkań korzystają z bezpłatnych szkoleń. Barbara i Sabina ukończyły kurs liderów w Katowicach. Potem dostały umowy wolontariackie. – Myśli pan, że przed przyjściem do klubu byłyśmy tak wygadane jak teraz? – pytają panie. – Nic podobnego. Odzyskałyśmy poczucie własnej wartości dzięki klubowi.Spółdzielnia socjalnaMówią, że bardzo pomógł im udział w kursie „Od wolontariatu do zatrudnienia”. Szkolenie sfinansowały Unia Europejska i Polsko-Amerykańska Fundacja Wolności w ramach projektu Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych „Bezrobocie – co robić”. Uczestnicy uczyli się pisania aplikacji do pracodawców, sposobów poszukiwania pracy w kraju i za granicą, a także pozyskiwania funduszy potrzebnych do otwarcia własnej działalności gospodarczej. Na kursie była ponadto mowa o wsparciu koleżeńskim, rozwiązywaniu konfliktów, wypaleniu zawodowym, a nawet jak interesująco rozmawiać z dziennikarzami... W drugim etapie część osób szkoli się z zakresu profesjonalnej opieki nad osobami starszymi i niepełnosprawnymi czy też przedsiębiorczości społecznej.Głównym celem większości klubowiczów jest jednak założenie spółdzielni socjalnej, w której znajdą oni pracę i jeszcze zatrudnią dodatkowe osoby. Firma miałaby świadczyć usługi wielobranżowe, wykorzystując różnorakie umiejętności i talenty swych pracowników. Jest tylko jeden szkopuł. Choć Sejm uchwalił ustawę regulującą powoływanie spółdzielni socjalnych, to na razie nie ma przepisów wykonawczych. Jak to często u nas bywa, znów prawo nie nadążyło za życiem.Pomysłowe studentkiJeszcze inny pomysł na swoją przyszłość zgłosiły Joanna i Jola, studentki pedagogiki socjalno-opiekuńczej Uniwersytetu Śląskiego. Dziewczyny chodzą do klubu po to, by nauczyć się prowadzenia własnego biznesu. Otóż chcą otworzyć ośrodek opiekuńczy, składający się z domu dziecka i placówki spokojnej starości. Twierdzą, że zgromadzenie w jednej instytucji staruszków i dzieci wyjdzie im tylko na dobre. – Takie są tendencje współczesnej psychologii – przekonują. Dzieci skorzystają na tym, iż dostaną wiele serca od starszych osób, które z natury kochają wnuki nawet znacznie bardziej niż swoje rodzone pociechy. W zamian pensjonariusze domu spokojnej starości w kontakcie z dziećmi odzyskają radość życia. Ponadto placówki będą tańsze, gdyż obsługiwane przez jedną ekipę pracowników.
Tekst i zdjęcia: IRENEUSZ STAJER

Komentarze

Dodaj komentarz