Olejarnia rozkreci
Olejarnia rozkreci


Francuzi już od pewnego czasu penetrują Raciborszczyznę i Opolszczyznę. Chcą tu kupić gospodarstwo o powierzchni tysiąca hektarów. Zamierzają postawić na produkcję roślinną, czyli uprawy zbóż, kukurydzy, buraków. Szukając kontaktów, zgłosili się m.in. do raciborskiego biura Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Dowiedzieli się, że w powiatach raciborskim, wodzisławskim, a nawet w sąsiednim województwie opolskim nie ma aż takiego areału na sprzedaż. Sporo gruntów jest przyblokowanych na zbiornik Racibórz Dolny.– Powiedziałem im natomiast, że nic nie stoi na przeszkodzie, by znaleźć duże gospodarstwo borykające się z kłopotami finansowymi i wejść z nim w spółkę – mówi Henryk Panek, kierownik biura powiatowego ARiMR w Raciborzu.Może wydawać się to paradoksem, ale Francuzów nęci miejscowy klimat, korzystniejszy do prowadzenia upraw niż w ich ojczyźnie. Pochodzą z południowej Francji, w której ostre słońce, wysokie temperatury i sporadyczne opady deszczu nie pozwalają na osiągnięcie dobrych plonów. Leżąca w tej samej strefie klimatycznej Hiszpania doświadcza właśnie największej od pół wieku suszy i już liczy straty związane z klęską nieurodzaju. Tymczasem powiat raciborski leżący w dolinie Odry i zarazem w Bramie Morawskiej ma łagodny klimat i bardzo dobrej jakości ziemie. Mówi się wręcz, że cały obszar, razem z powiatem głubczyckim, ma najbardziej urodzajne gleby w Polsce.Henryk Panek podsunął Francuzom pomysł wykorzystania upraw rzepaku i uruchomienia olejarni. Okolice Raciborza, Głubczyc i Kędzierzyna uchodzą za zagłębie rzepakowe w Polsce. Wiosną jest tu aż żółto od kwitnącego rzepaku. Według kierownika produkcja oleju jest opłacalna. Podaje tu przykład Burkatowa koło Wałbrzycha, w którym uruchomiono niedawno zmechanizowaną olejarnię przerabiającą tysiące ton rzepaku. Całość obsługuje tylko dwóch pracowników, choć wystarczyłby jeden. Ich praca ogranicza się do siedzenia za pulpitem, śledzenia wskaźników temperatury i wilgotności rzepaku i przyciskania odpowiednich guzików. Gdyby koncepcja Francuzów wypaliła, być może doczekalibyśmy się rodzimego oleju rzepakowego, ale sporządzonego na modłę zachodnią, np. z domieszką różnych aromatycznych ziół. Takie oleje są szalenie popularne w kuchniach zachodniej Europy. Szukając wsparcia, inwestorzy znad Loary zupełnie legalnie mogliby ubiegać się o pieniądze przyznane Polsce przez Unię Europejską na rozwój rolnictwa. Mieliby szansę dostać do 20 mln zł, przy czym musieliby wyłożyć taką samą kwotę, o którą wnioskują.Przemysł rolny w ruinieJedną z przyczyn upadku przetwórstwa rolnego w powiecie raciborskim były względy polityczne. Ten region zawsze przodował w produkcji warzyw i owoców. Liczne były sady jabłoniowe, czereśniowe, śliwowe. Owoce łatwo ulegały zepsuciu, dlatego trzeba było je szybko upłynnić. W regionie nie było bowiem chłodni zdolnych dłużej przechować warzywa i owoce. Plantatorzy sprzedawali swoje płody bezpośrednio na targowiskach, zaś ich nadwyżki skupowały zakłady Prodryn, Polmos i spółdzielnia Ogrodnik. Te zaś eksportowały przetworzone warzywa i owoce do Czechosłowacji i Austrii. Wraz z wprowadzeniem stanu wojennego granice zostały zamknięte i eksport zamarł. Gdy dokonała się transformacja ustrojowa i nastała gospodarka rynkowa, Polskę zalały tańsze warzywa, owoce, a nawet kwiaty z Europy Zachodniej. Słabe ekonomicznie rodzime zakłady, niemające odpowiedniej bazy sprzętowej ani doświadczeń w zmaganiach o klienta, w większości padły wykończone przez konkurencję, w tym przetwórnie Prodrynu. Spółdzielnia Ogrodnik zaś zrezygnowała z przetwórstwa, decydując się wyłącznie na działalność handlową. Zdaniem Henryka Panka firmy te dość łatwo złożyły broń. Plantatorzy nie mając zbytu na owoce i warzywa, wycinają na potęgę drzewka owocowe i likwidują inne uprawy.Brakuje odważnychGdyby Francuzi zdecydowali się wejść na raciborski rynek i rozpocząć produkcję oleju, byliby pierwszym poważnym inwestorem w przemyśle przetwórczym. Olejarnia dołączyłaby też do bardzo wąskiego grona działających tu zakładów przetwórstwa rolnego, do których zalicza się spółdzielnię mleczarską i cukrownię. Innych chętnych do zrobienia biznesu w rolnictwie w powiecie raciborskim nie widać. A szkoda, bo najprawdopodobniej z końcem 2006 roku Polska pożegna się z tak korzystnymi jak obecnie programami pomocowymi przyznanymi przez unię na rozwój rolnictwa. W 2007 roku wejdzie w życie nowy budżet obowiązujący w unii do 2013 roku. Już teraz są kłopoty z przyjęciem projektu harmonogramu wpłat i wypłat. Najbogatsi członkowie wspólnoty, jak Niemcy, Francja i Wielka Brytania, chcą ograniczyć swoje składki. Nowe, biedniejsze państwa, w tym Polska, domagają się dalszego wspierania mniej rozwiniętych regionów. Więc nawet jeśli możni zgodzą się dalej finansować ubogich krewnych, to raczej na gorszych warunkach.

Komentarze

Dodaj komentarz