Alarm bombowy
Alarm bombowy


– To nie były ćwiczenia. W niedzielę o godz. 5.30 dyżurny policjant odebrał taki telefon. Mieliśmy niecałe pół godziny czasu. Postępując zgodnie z procedurami przewidzianymi w takich wypadkach, natychmiast powiadomiliśmy o wszystkim odpowiednie służby – informuje komisarz Piotr Palion, oficer prasowy KMP w Rudzie Śląskiej. Informację o zagrożeniu wybuchem bezzwłocznie przekazano gliwickiej policji. Do kopalni Budryk zaczęli zjeżdżać członkowie zarządu. Utworzono sztab kryzysowy.Niebezpieczeństwo było poważne. Grozę potęgował fakt, iż szyb nr 6 w Gierałtowicach jest szybem wdechowym. Gdyby nastąpił tu wybuch, poprzez pozostałe chodniki mógłby zniszczyć całą kopalnię. – Na miejsce wysłano radiowozy, pirotechników z Zabrza, sprowadzono psa, wezwano straż pożarną oraz pogotowie. Do akcji skierowani zostali wszyscy policjanci z knurowskiego komisariatu. W sumie brało w niej udział samych tylko policjantów ponad 20 – mówi sierż. sztab. Krzysztof Skowron, oficer prasowy gliwickiej policji.Zarządzono ewakuację górników znajdujących się na dole. Na szczęście pierwsza zmiana dopiero szykowała się do zjazdu. Ponieważ była to niedziela, więc na dole znajdowali się ludzie z tzw. obłożenia, czyli prowadzący obserwacje metanowe na obszarze 11 kilometrów. Ściągnięcie ich na podszybie nie było łatwą sprawą. Po zakończonej ewakuacji ludzi policjanci i pirotechnicy przez kilka godzin szukali ładunku. O godz. 8.20 oznajmili, że ładunku wybuchowego nie ma, a szyb i okolica są bezpieczne.Alarm bombowy sparaliżował ruch w kopalni na kilka godzin. Pierwsza zmiana w ogóle nie pracowała, gdyż po odwołaniu alarmu nikt z górników nie chciał zjechać na dół. Część załogi wzięła urlopy. Zjazdy i normalne funkcjonowanie kopalni przywrócone zostały dopiero od drugiej zmiany. Kilkugodzinny postój kopalni wywołany przez jakiegoś dowcipnisia spowodował straty w samej tylko kopalni na kwotę 550 tys. zł. To jednak nie wszystko. Wspólna akcja służb mundurowych to kolejne tysiące wyrzucone w błoto dla czyjegoś głupiego kawału. Jak poinformowała Komenda Miejska Policji w Gliwicach, sprawą zajęła się już gliwicka prokuratura. – Namierzyliśmy budkę telefoniczną, z której dzwonił sprawca. Na miejscu zostały zebrane oraz zabezpieczone ślady. Obecnie ustalamy dane żartownisia. Z uwagi na dobro postępowania w tej sprawie nie chcielibyśmy ujawnić więcej szczegółów – informuje Krzysztof Skowron. Za sprowadzenie niebezpieczeństwa powszechnego sprawcy grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Dodatkowo zostanie obciążony kosztami akcji służb porządkowych.Dwie doby wystarczyły policji, żeby wykryć, kim jest szaleniec, który w miniony czwartek sparaliżował stolicę. Oby sztuka ta udała się też i policjantom szukającym bezmózgowca z Budryka.MAŁGORZATA SARAPKIEWICZ

Komentarze

Dodaj komentarz