Chłodnie przed wyrokiem


– Sporo będzie jednak zależało od wyroku w sprawie unieważnienia umowy dzierżawy, którą do Sądu Gospodarczego w Gliwicach skierowała Kompania Węglowa, będąca właścicielem majątku – zastrzegł.Ostatnia rozprawa odbyła się w miniony piątek. Prokuratura miała nadzieję, że zapadnie już wyrok, ale tak się nie stało. Termin kolejnej wokandy wyznaczono na 27 lipca. Niezależne postępowanie prowadzi nadzór budowlany, który uznał, że za stan obiektów odpowiada właściciel (tak stanowi zresztą kodeks cywilny) i już jakiś czas temu wezwał go do usunięcia zagrożenia. Kompania nie wywiązała się z zalecenia, więc inspektorat nałożył na nią 50 tys. zł grzywny. Teraz sprawa jest w Urzędzie Skarbowym w Rybniku, który ma ściągnąć tę kwotę z odsetkami w wysokości 144,80 zł za pośrednictwem komornika. Kompania odwoływała się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach, który jednak utrzymał tę decyzję w mocy. Wyrok zapadł 15 czerwca. – Wniosek o wstrzymanie egzekucji kary został więc odrzucony – wyjaśnia Piotr Zamarski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Wodzisławiu. Dodaje, że kompania może jeszcze zwrócić się do Naczelnego Sądu Administracyjnego, ale nie stanowi to żadnej przeszkody do dalszego postępowania dla inspektoratu, który ma nadzieję, że z końcem lipca dowie się, co zdziałał fiskus.Pieniądze z grzywny, zgodnie z przepisami, idą do budżetu państwa. Jeśli uda się je ściągnąć, służby budowlane będą mogły wystąpić o ściągnięcie środków na wykonanie zastępcze. – To jednak długa droga, najeżona kolcami, zwłaszcza że chodzi o ogromną kwotę – przyznaje Piotr Zamarski. Kiedyś mówiło się, że chłodnia nr 1 wymaga generalnego remontu, a chłodnia nr 2 rozebrania i wybudowania od podstaw. Teraz nadzór budowlany nie wyklucza, że obie trzeba będzie wznieść na nowo. Sprawę komplikuje to, że aby móc przystąpić do robót, trzeba odbudować chłodnię nr 3, którą elektrociepłownia musiała rozebrać, gdyż groziła zawaleniem. Inaczej w kopalni Marcel, która pracuje w systemie sprzężonym z zakładem, zabraknie prądu. Zbigniew Madej, rzecznik kompanii, uważa, że przeprowadzenie tak dużej inwestycji, która będzie kosztowała co najmniej 7,5 mln zł, wymaga zgody właściciela, a na tę nie ma co liczyć. – Od dawna powtarzamy, że naprawimy chłodnie pod warunkiem zwrócenia nam majątku elektrociepłowni, co jest równoznaczne z unieważnieniem umowy dzierżawy – podkreśla.Zdaniem kompanii, przypomnijmy, umowę nie dość, że zawarto w sposób wadliwy, to jeszcze sformułowano w sposób niekorzystny dla właściciela. Efekt jest m.in. taki, że kopalnia Marcel płaci zawyżone ceny za energię elektryczną i sprężone powietrze. Gdyby kupowała je nie od elektrociepłowni, ale bezpośrednio od GZE lub PKE, zaoszczędziłaby ok. 3 mln zł rocznie. Marian Habram, prezes elektrociepłowni, twierdzi, że to nieprawda. – Skoro kompania twierdzi, że umowa dzierżawy jest nieważna, to jak może uchylać się od obowiązków właściciela? – pyta. Władze zakładu dziwią się, czemu prokuratura chce uzależnić swoją decyzję od wyroku sądu, skoro właściciel i tak jest ten sam, a to na nim spoczywa obowiązek remontu. – Bulwersuje nas ponadto, że głównemu inżynierowi elektrociepłowni już 11 lipca postawiono zarzut przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu powszechnemu – zaznacza prezes. Na pozostałe argumenty kompanii nie chce już odpowiadać, bo, jak twierdzi, mijają się z prawdą. Piotr Zamarski mówi na to wszystko, że inspektoratu nie interesują spory dotyczące umowy dzierżawy, ale usunięcie zagrożenia katastrofą budowlaną. – Trzymamy się tej linii, bo tak stanowi kodeks postępowania administracyjnego – podkreśla. W zaistniałej sytuacji wykonanie zastępcze będzie jednak bardzo trudne.ELŻBIETA PIERSIAKOWA

Komentarze

Dodaj komentarz