Wrobione w piecyki
Wrobione w piecyki


– Jak twierdziły konsumentki, przedstawiciele tej firmy oświadczali im, iż przyjechali z polecenia gazowni i muszą wymienić piecyki – mówi Joanna Urban. Jedna z poszkodowanych wymieniła piecyk trzy lata temu, ale wpuściła monterów, nie chcąc zadzierać z gazownią. Inna tam zadzwoniła i zapytała, czy wysłano ekipę do wymiany piecyka. Okazało się, że nie. Gospodyni nie zdążyła jednak oddać urządzenia, bo przedstawiciele firmy odjechali. Przedstawiali do podpisów umowę kupna-sprzedaży piecyka oraz umowę kredytową na spłatę rat. Grozili procesem w razie odmowy spłacania rat lub chęci oddania piecyka. W ocenie rzeczniczki umowy kredytowe są niekorzystne dla klientów. Ci muszą odprowadzić w ratach około 2 tys. zł, podczas kiedy takie urządzenie można kupić za połowę tej ceny. Jak mówi Joanna Urban, poszkodowani to starsze, zwykle samotne osoby, którym łatwiej coś wmówić. – Nie mają powodu obawiać się procesu. Jest on łatwy do wygrania. Poza tym w razie skierowania sprawy na drogę sądową wyszłyby na jaw nieuczciwe praktyki tej firmy – mówi rzeczniczka.Joanna Urban pomogła napisać poszkodowanym rezygnację z umowy kupna i kredytowej. Jej zdaniem konsumenci mają do tego prawo w terminie dziesięciu dni od daty zawarcia umowy. Nie muszą przy tym podawać przyczyn. Zezwala na to ustawa o ochronie niektórych praw konsumentów oraz o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny. Jest to mało znany dokument dający klientom oręż do walki ze sprzedawcami oferującymi swoje produkty poza swoją siedzibą, np. poza sklepem. Dotyczy to np. sprzedaży wysyłkowej lub za pośrednictwem przedstawicieli handlowych. Rzeczniczka podkreśla, że bardzo ważne jest wysłanie rezygnacji listem poleconym. Gdyby bowiem firma nie zdemontowała piecyka, a wystąpiła na drogę sądową, klient ma dowód na złożenie powiadomienia o rezygnacji w ustawowym terminie. Na razie raciborzanki czekają na odpowiedź. Jeśli nie nadejdzie na czas, rzeczniczka oficjalnie włączy się do sprawy i będzie zabiegała zarówno o przyjęcie rezygnacji, jak i demontaż piecyków. Zadzwoniliśmy do właściciela firmy, prosząc o skomentowanie sprawy. – To jakaś gazeta? Tak, to ja dziękuję. Nie udzielam wywiadów, wy piszecie bzdury – stwierdził krótko.
Tekst i zdjęcie: TOMASZ RAUDNER

Komentarze

Dodaj komentarz