Bez okien i pieniedzy
Bez okien i pieniedzy


Rybniczanka postanowiła skorzystać z oferty Koldrewu, gdyż tę firmę polecił jej znajomy. Umowę podpisano 30 kwietnia zeszłego roku, a okna miały być dostarczone w październiku. Z uwagi na długi okres realizacji zamówienia prezes zażądał 70-proc. zadatku, czyli właśnie 10 tys. zł. W październiku jednak okien nie było. – W grudniu mój ojciec rozmawiał z prezesem, który zapewnił, że są już gotowe, trzeba je tylko przewieźć do Rydułtów – opowiada pani Edyta. Okazało się to nieprawdą. Potem klientka przez dwa miesiące nie mogła skontaktować się z prezesem, bo wciąż zmieniał numer telefonu komórkowego. Ponadto okazało się, że pod koniec roku przeniósł firmę z Rybnika Kłokocina w okolice Pragi, stolicy Czech. Twierdzi podobno, że przeprowadzka nastąpiła tylko dlatego, że nasi południowi sąsiedzi gwarantują lepsze warunki do prowadzenia biznesu. Od tego momentu był już zupełnie nieuchwytny, a w Rybniku pozostał jedynie punkt kontaktowy spółki, który mieści się w biurowcu przy ul. 3 Maja, naprzeciw dworca autobusowego. – Urzędująca tam pracownica nie miała żadnych kompetencji ani informacji na temat złożonych zamówień – dodaje pani Edyta. Dopiero w lutym zdołała „namierzyć” prezesa. Ten zapewnił, iż przywiezie okna za tydzień. Tłumaczył, że właśnie zamówił lub też czeka na szyby do tej stolarki. – 24 marca wysłaliśmy panu K. ostateczne wezwanie do dostarczenia okien w terminie siedmiu dni – opowiada nasza Czytelniczka. Kiedy i to nie poskutkowało, w maju zawiadomiła prokuraturę o popełnieniu przestępstwa przez szefa spółki.Poszkodowana twierdzi, że prezes wyłudził od niej pieniądze pod pozorem przyjęcia zlecenia na wykonanie czternastu drewnianych okien. Sprawę prowadzi policja w Rybniku. Komisarz Jan Winniczuk z referatu ds. przestępczości gospodarczej informuje, że najprawdopodobniej jeszcze w tym tygodniu prezesowi zostanie postawiony zarzut oszustwa. – Szef spółki miał wystarczająco dużo czasu, żeby wywiązać się z umowy – mówi funkcjonariusz. Edyta Gajda zaznacza, iż podczas jednego z przesłuchań w gmachu rybnickiej komendy Grzegorz K. zobowiązał się, że dostarczy okna do 15 lipca. Świadkiem tej rozmowy był komisarz Jan Winniczuk. Termin dawno upłynął, a okien nie ma. Rybniczanka nie wierzy już w to, że spółka kiedykolwiek wykona zamówione okna. Nie dość, że straciła pieniądze, to jeszcze nie może ukończyć budowy domu, ponieważ z powodu braku okien nie sposób zlecić fachowcom wykonania instalacji gazowej czy też wodociągowej. Ostatnio, jak mówi pani Edyta, Grzegorz K. złożył jej propozycję. Zapytał: „Co pani chce: okna lub pieniądze?”. Powiedział, że może sobie naliczyć odsetki według uznania i odstąpić od umowy. – Nie zrobię tego, bo mu nie wierzę. Niech przyjedzie na plac budowy z całą kwotą, to wtedy może zrezygnuję z umowy – podkreśla rybniczanka. Ma nadzieję, że prezes zostanie przykładnie ukarany. Zamierza też zażądać odszkodowania. Przestudiowała kodeks cywilny. Z paragrafu 1 artykułu 394 wynika, że w razie niezrealizowania zobowiązań firma powinna wypłacić poszkodowanemu podwójną kwotę zadatku wraz z odsetkami.Teraz, jak mówi pani Edyta, prezes ma do niej pretensje za powiadomienie prokuratury i mediów. – Opowiada, że zorganizowałam przeciwko niemu krucjatę – mówi nasza Czytelniczka. To niejedyna sprawa dotycząca Grzegorza K., którą prowadzi policja. Firma z podkrakowskich Krzeszowic zarzuciła mu przywłaszczenie m.in. czterech dystrybutorów na wodę i trzech porcelanowych zbiorników o łącznej wartości około 5 tys. zł. Wygląda na to, że szefa Koldrewu nie było stać na uiszczenie nawet tej kwoty. Jak się dowiedzieliśmy, we wrześniu ubiegłego roku złożył w wydziale gospodarczym Sądu Okręgowego w Gliwicach wniosek o ogłoszenie upadłości swojej spółki. Koldrew był wtedy winien 20 firmom i instytucjom prawie 252,6 tys. zł. Na liście wierzycieli były m.in.: Zakład Ubezpieczeń Społecznych, urząd skarbowy, a nawet Rybnicki Klub Motorowy. Ponadto na Grzegorza K. nałożono kilkanaście tytułów egzekucyjnych i wykonawczych zasądzonych w procesach cywilnych. Poszkodowani to głównie pracownicy Koldrewu, którzy nie mogli doprosić się o wypłatę należnego wynagrodzenia, ale też firma komputerowa Optimus. Dodzwoniliśmy się do Grzegorza K. i poprosiliśmy o wyjaśnienie sprawy. Kiedy usłyszał, że chce z nim rozmawiać dziennikarz, wyłączył komórkę.
Tekst i zdjęcia: IRENEUSZ STAJER

Komentarze

Dodaj komentarz