Mobbing czy slabe ogniwo
Mobbing czy slabe ogniwo


Za dyrektorką stanęli rada pedagogiczna i rodzice uczniów. Nauczycielce pomaga Ogólnopolskie Stowarzyszenie Antymobbingowe. W jej obronę zaangażowała się również mama Małgorzata Burek, radna powiatowa. Dyrektorka mówi, że zwolniła Michalinę P., bo nie miała dla niej zajęcia. Najpierw, jak twierdzi, przeprowadziła rutynową analizę liczby lekcji do rozdziału, a także kadry. Kiedy nauczycieli jest zbyt dużo w stosunku do godzin, wtedy szuka się tzw. najsłabszego ogniwa, czyli pracownika odstającego od pozostałych, i dziękuje mu się za pracę. – Na czym miałby polegać mobbing? Nie wiem, proszę zapytać oskarżycielkę – mówi. – Nie będę się wypowiadała dla dobra procesu – stwierdziła nauczycielka tuż po wyjściu z sali rozpraw. Konflikt ciągnie się cztery lata. Podczas drugiej rozprawy nauczycielka poszerzyła swój zakres roszczeń w stosunku do dyrektorki. Domaga się zasądzenia 100 tys. zł zadośćuczynienia za doznaną krzywdę, 29,7 tys. zł odszkodowania i 7,4 tys. zł wynagrodzenia za pozostanie bez pracy, a także ustalenia, że w czasie trwania pracy stosowano wobec niej mobbing. Sędzia Sławomir Łabuz, przewodniczący składu orzekającego, powiedział, że tę część powództwa przekaże do sądu okręgowego, gdyż sądy rejonowe zajmują się sprawami o zadośćuczynienie do kwoty 75 tys. zł. Raciborska Temida rozpatrzy więc jedynie kwestię zwolnienia nauczycielki. Przedstawicielka OSA Jadwiga Mucha chciała, by całą sprawą zajęto się w Raciborzu. Sędzia odparł jej, że sąd okręgowy nie musi zastosować się do wniosku sądu rejonowego. Wtedy sprawa wróciłaby do pierwszej instancji.O ile w sprawie o mobbing nauczycielka musi dowieść, że stała się jego ofiarą, o tyle w przypadku wypowiedzenia umowy o pracę na dyrektorce spoczywa obowiązek udowodnienia, że miała ku temu powody. Szefowa szkoły dostarczyła kilka dokumentów dla ustalenia, że nauczycielka była mniej aktywna zawodowo od innych pracowników, miała niższe kwalifikacje i braki merytoryczne do kształcenia zintegrowanego. Złożyła też m.in. notatki służbowe mające dowieść, że nie wypełniała dokładnie zaleceń przełożonego, a także dawała do wypełniania dziennik lekcyjny osobom nieupoważnionym (według dyrektorki dziecku). Załączyła również pismo do kuratora sugerujące, iż nauczycielka kierowała inwektywy i oskarżenia pod adresem współpracowników, a także protokół z konfrontacji powódki z rodzicami uczniów. Ten ostatni ma dowieść m.in., że przekazywała im fałszywe informacje ze szkoły. Z tych dokumentów wynika m.in., że nauczycielka zarzuciła szefowej niewstawienie się za nią przed komisją awansu zawodowego. Miała jej też zagrozić „wstąpieniem na ścieżkę wojenną”, jeśli nie przyjmie zgłoszonego przez nią programu edukacji regionalnej. A w jaki sposób radna Burek zaangażowała się w obronę córki? Wystosowała m.in. do prezydenta i przewodniczącego rady miasta skargę na niewłaściwe wywiązywanie się dyrektorki z obowiązków. Już wiadomo, że miasto nie dopatrzyło się nieprawidłowości w jej pracy. Radny miejski Marian Gawliczek, pochodzący z Brzezia, czyli tej samej dzielnicy co radna Burek, twierdzi wręcz, że stawiane przez nią zarzuty wynikają z osobistych animozji do dyrektorki. Sama szefowa szkoły interweniowała u władz powiatowych, by przywołały radną Burek do porządku, bo wykorzystuje swój mandat dla załatwienia prywatnej sprawy. Nauczycielka zapowiedziała wniesienie do sądu o wyłączenie dowodów dotyczących jej matki, twierdząc, że nie mają one nic wspólnego z procesem. Następna rozprawa odbędzie się we wrześniu.
Tekst i zdjęcie: TOMASZ RAUDNER

Komentarze

Dodaj komentarz