Inżynierowie do sądu


Wszystko zaczęło się tuż przed nieszczęściem, gdy do roboty ze skierowaniem z Powiatowego Urzędu Pracy w Rybniku zgłosił się Mieczysław W. Został przyjęty po wstępnej rozmowie na okres próbny, który wyznaczono do 9 maja. Miał być członkiem brygady murarzy. Podjął pracę 25 kwietnia, aczkolwiek tego samego dnia miał jechać do Zabrza (inwestycję prowadziła firma z tego miasta) celem załatwienia formalności oraz przejścia badań i szkoleń. Nie wiedzieć jednak czemu, nigdzie nie pojechał, ale przepracował całą dniówkę. 26 kwietnia spóźnił się do pracy, nie zgłosił szefom swojego przybycia, tylko od razu udał się na swoje stanowisko. Po rozmowie z kolegami postanowił chyba zameldować przełożonym, że już jest, więc ruszył do kierownika budowy po drabinach stanowiących dojście. Nie dotarł niestety na miejsce. Po 20 minutach nieprzytomnego znalazł go inny pracownik Jarosław M. Mieczysław W. leżał na stopniach podestu. Natychmiast wezwano pogotowie, które zabrało poszkodowanego do szpitala.Okazało się, że mężczyzna doznał bardzo poważnych obrażeń grożących trwałym kalectwem, a więc m.in. licznych złamań kości czaszki, uszkodzenia mózgu oraz paraliżu mięśni ocznych, co zaskutkowało m.in. zanikiem nerwu wzrokowego w lewym oku. – Na szczęście ten człowiek przeżył – komentuje Józef Pałka, szef wodzisławskiej prokuratury. Nie wiadomo dokładnie, co było przyczyną nieszczęścia. Biegli stwierdzili, że Mieczysław W. najprawdopodobniej poślizgnął się lub potknął, na skutek czego utracił równowagę i spadł z drabiny. Równie dobrze jednak mógł zasłabnąć lub doznać zawrotu głowy. Ostatecznie prokuratura po przeanalizowaniu wszystkich okoliczności zdarzenia oskarżyła obu inżynierów o nieumyślne narażenie robotnika na utratę zdrowia lub życia. Zarzuciła im ponadto dopuszczenie do pracy człowieka, który wcale nie powinien znaleźć się na budowie, ponieważ nie miał odpowiednich badań i nie został przeszkolony w zakresie przepisów bhp, a także nieprzydzielenie mu brygadzisty, który nadzorowałby jego pracę.– Sprawy związane z naruszaniem praw pracowniczych są w naszym szczególnym zainteresowaniu, ponieważ jest ich coraz więcej, trzeba załatwiać je szybko i zapewniać ludziom ochronę – dodaje prokurator Pałka. Akt oskarżenia poszedł do sądu 27 czerwca, proces będzie toczył się w sądzie rejonowym, który na razie jeszcze nie wyznaczył terminu pierwszej rozprawy. Najprawdopodobniej odbędzie się ona we wrześniu. Ani Dariusz M., ani Roman B. nie przyznają się do winy. Pierwszy twierdzi ponadto, że w czasie wypadku nie było go w pracy. Obaj utrzymują natomiast, że Mieczysława W. zatrudnił sam prezes firmy, a więc to on ponosi tu odpowiedzialność. Obu inżynierom grozi kara do pięciu lat więzienia.ELŻBIETA PIERSIAKOWA

Komentarze

Dodaj komentarz