Slowacki przewraca sie
Slowacki przewraca sie


Długo by liczyć wszystkie ulice w naszym kraju, którym nadano nazwę Juliusza Słowackiego. Poeta ma „swoją” ulicę również w Czerwionce-Leszczynach. Na pewno jednak nie chciałby się nią przechadzać, a już tym bardziej przy niej zamieszkać. Wzdłuż drogi ciągnie się sznur starych kamienic. Wchodzi się do nich bądź od ulicy głównej, bądź od podwórza łączącego ul. Wolności ze Słowackiego. Widać tu ogromny kontrast między najbardziej eleganckim deptakiem w mieście a jego zapleczem. – Tu jest dziura na dziurze – mówi Jolanta Stoły. Gabriela Chałtas dodaje, że trzeba mieć nie tylko mocne nerwy, ale i końskie zdrowie, żeby w tych warunkach dotrzeć do swojego mieszkania bez szwanku. – Szczególnie wieczorem, bo nietrudno o wypadek – denerwuje się kobieta.Cztery lata temu Blandyna Nowak przewróciła się na dziurach przed drzwiami do własnej klatki i złamała sobie obojczyk. – Dopiero wtedy administracja przywiozła i wysypała tu żwir – mówi Nowakowa. Radość mieszkańców trwała do pierwszego deszczu. Cały żwir spłynął wtedy z wodą, a dziury zrobiły się jeszcze większe. I niestety do dzisiaj nikt się nimi nie zainteresował, choć ludzie dalej łamią na nich ręce i nogi. Wstydzą się zaprosić gości, bo każdy pyta, jak tak można żyć w centrum miasta. Latem do mieszkań wpadają tumany kurzu, zimą plac przed kamienicami zmienia się w wyboiste lodowisko, a po deszczu w głębokich dziurach powstają małe jeziorka. – Człowiek albo się tapla w błocie, albo ślizga, bo jak odśnieżyć dziury? – pyta Róża Lalorny. Wszyscy mają dość tej sytuacji, bo nie ma już nawet którędy omijać tych dziur. Ludzie twierdzą, że obdarowywanie ich raz na kilka lat kolejnymi warstwami żużla mija się z celem, dowodzi też lekceważenia mieszkańców. Żyje tu wiele starszych osób, emerytów i rencistów, które potrzebują jakich takich warunków do poruszania się. – Ciekawe, czy tak samo byłoby wtedy, gdyby mieszkali tu burmistrz lub któryś z radnych? – oburzają się mieszkańcy ul. Słowackiego. Uważają, że miasto traktuje ich po macoszemu, i zastanawiają się, dlaczego.8 sierpnia złomiarze ukradli dekle ze studzienek ściekowych znajdujących się przed wejściami do klatek. Ludzie mówią, że powiadomili o tym ZGKiM, ale administracja odezwała się dopiero wtedy, gdy zgłosili sprawę na policji, i to jeszcze z pretensjami, że z powodu zgłoszenia musi pisać protokół. W końcu przyjechały ekipy i zabezpieczyły studzienki pilśniową płytą, na którą położyły rozwalający się beton z wystającymi drutami. – I my mieliśmy po tym chodzić – oburza się Jolanta Stoły. Z nowym zabezpieczeniem, betonowym, pracownicy ZGKiM zjawili się dopiero 29 sierpnia. Pani Różna boryka się z innym problemem. Sen z oczu spędzają jej kontenery na śmieci. W innych osiedlach kubły stoją w specjalnie wybudowanych boksach, ale na ul. Słowackiego ulokowano je pod murem kamienicy, w której mieszka pani Lalorny. Latem śmierdzi jej w domu, a zimą okna są siwe od popiołu. – Tymczasem nie mam już 30 lat, żeby dziennie skakać ze szmatą po krzesłach i czyścić szyby – mówi kobieta. Na ulicy stoi pięć latarni, ale kiedy na dworze zapada zmrok, w ostatnich tygodniach nie świeciła ani jedna. Wieczorami ludzie bali się więc wychodzić z domów, ponieważ z okolicznych barów ulicą wracają wtedy podpite osoby. Pani Róża odważyła się jednak na spacer z pieskiem i spotkała trzy nietrzeźwe czternastolatki. Ta najbardziej pijana obrzuciła ją obelgami. – Gdyby nie dwie pozostałe, może by mnie pobiła – opowiada pani Róża.Jolanta Stoły, która zasiada w radzie dzielnicy, trzykrotnie zgłaszała sprawę pogotowiu energetycznemu, ale bez echa. Tę sprawę udało się załatwić już nazajutrz po naszym telefonie do Łukasza Zimnocha, rzecznika GZE w Gliwicach, który obiecał, że zajmie się sprawą, i dotrzymał słowa. 1 września o godz. 2.30 na ulicy znów rozjarzyły się latarnie. Reszta problemów pozostała. – Mamy XXI wiek, a my tu żyjemy jak za króla Ćwieczka – kręci głową Róża Lalorny.
Tekst i zdjęcie: MAŁGORZATA SARAPKIEWICZ

Komentarze

Dodaj komentarz