Taki już jestem, że sprawami, które muszę załatwić, lubię zajmować się wcześniej. Nie zwykłem zostawiać ich na ostatni moment, zarówno w domu, jak i w pracy. Czuję się wtedy lepiej sam ze sobą i z odfajkowanymi tematami. Tak mam i nie przeszkadza mi to. Jedną z takich spraw jest zaopatrzenie domowej kotłowni w opał na zimę. Robiłem to zwykle w połowie roku, bo ciepło i cen nie windował wzrastający w sezonie grzewczym popyt.
W zeszłym roku, zgodnie z obowiązującymi przepisami i proekologiczną świadomością, wymieniłem kocioł. Dom opalam pelletem drzewnym, ponieważ o jego dostępność jeszcze do niedawna nie trzeba było się martwić. Mój komin nie kopci i nie śmierdzi z niego na pół dzielnicy. Produkuję też znikomą ilość popiołu, który zresztą można wykorzystać jako ogrodowy nawóz. I chociaż od kilku lat można było obserwować wzrost cen tego opału, to nie były one tak przerażające, jak obecnie. Ceny pelletu zaczęły gwałtownie rosnąć rok temu, dochodząc dziś do poziomu ponad 100 proc. Mało tego, brakuje go na rynku. W obecnych okolicznościach widać, że czekanie na „tańszy” pellet jest dzisiaj absurdalnym czekaniem na Godota. Jeśli sytuacja szybko nie zmieni się, to wielu „pelleciarzy” będzie miało twardy orzech do zgryzienia.
Powodów wzrostu cen opału z ekologicznej biomasy jest kilka. Przede wszystkim eksport drewna, który od zeszłego roku ma występować w bardzo szerokiej skali, przede wszystkim do Chin i Niemiec. Skoro z naszego kraju wyjeżdża drewno, to brakuje trocin, z których pellet powstaje. Nie bez znaczenia pozostaje też rosnąca inflacja, wzrost popularności tego opału w Polsce, no i wojna w Ukrainie. Co więcej, kiedy ubiegłej zimy rząd - żeby ulżyć obywatelom - w ramach tarczy antyinflacyjnej obniżył VAT na węgiel i gaz ziemny, o pellecie przy tym nie wspomniał. Mamy więc na to paliwo najwyższy, bo 23-procentowy podatek w Unii Europejskiej, gdzie w większości państw dobija on do 10 proc.
Z pewnością można by trochę odetchnąć, gdyby rząd wprowadził dopłaty do pelletu wzorem obecnych dopłat do węgla. Pomogłoby również ograniczenie VAT przynajmniej do 8 proc. Chociaż na dobrą sprawę, dzisiaj państwo nie powinno w ogóle opodatkowywać OZE, przynajmniej ze względu na blokadę importu węgla i gazu ze wschodu. Zabawa w „ciepło-zimno” dziś mnie nie bawi. Zastanawiam się tylko, czy najbliższe zimy będą bardziej ciepłe czy zimne?
Komentarze