Sprawa podpalaczy
Sprawa podpalaczy


Z żywiołem przez blisko 4,5 godziny walczyło 26 strażaków z Knurowa i okolicy. Pożar zauważono o godz. 19.24, a już w kilka minut później na miejscu zjawiły się pierwsze wozy bojowe. Przyjechały też straż miejska i policja. Wtedy w ogniu stała już cała suszarnia cegły. Płomienie szalały na powierzchni 250 m kw., strzelając na wysokość czterech metrów. Jak wyjaśnia starszy aspirant Józef Jaworek, zastępca dowódcy jednostki ratowniczo-gaśniczej PSP w Knurowie, pożar można określić jako średni. Jednak sytuacja wyglądała groźnie, bo wszystko wokół paliło się jak zapałki. Ogień rozprzestrzenił się, sięgając dachu. Budynek był stary, przedwojenny i dobrze wysuszony. Co gorsza, w środku znajdowały się łaty przekładkowe, a oprócz tego pokryty był papą. Akcję utrudniało też to, że obok stoją budynki maszynowni, biur, magazynów, a tuż za płotem sklep Leader Price. – Tymczasem wokoło fruwały płonące kawałki papy, które wiatr przenosił nawet na sklepowy parking – mówi st. asp. Jaworek. Chcąc ograniczyć zagrożenie, zdecydowano o usunięciu stojących tam aut.Po ugaszeniu ognia strażacy rozebrali resztki drewnianej konstrukcji suszarni, która spłonęła doszczętnie wraz z zawartością. Ogień strawił m.in. drewniane rusztowania, na których dawniej suszono cegły. Nadpalona została też drewniana konstrukcja części budynku maszynowni na powierzchni 30 m kw. oraz spychacz. Wstępne ustalenia wskazują, że przyczyną było podpalenie. – W miejscu pojawienia się płomieni nie było żadnej instalacji elektrycznej ani niczego, co mogłoby powodować pożar – tłumaczy st. asp. Jaworek. Mieszkańcy pobliskich domów twierdzą, że późnymi wieczorami i nocami odbywały się tu bankiety miejscowych pijaczków i meneli. – Albo komuś spadł niedopałek papierosa, albo zrobili sobie ognisko, bo im było zimno – komentują ludzie. Dodają, że gdyby właściciel wybudował restaurację, ci, którzy się tu zbierali, nie mieliby gdzie urządzać sobie libacji. – Nieumyślne czy umyślne, ale było to podpalenie – sarkastycznie stwierdza przyglądający się pogorzelisku starszy mężczyzna. Straty wstępnie oszacowano na około 110 tys. zł.W minioną sobotę spalił się dach budynku gospodarczego przy ulicy Wysokiej w Rybniku. Pożar strawił również deski i śmieci znajdujące się na poddaszu. Sytuacja była na tyle poważna, że w akcji gaśniczej wzięło udział aż pięć strażackich zastępów. Oprócz dwóch wozów bojowych z zawodowej jednostki w Rybniku na miejsce zdarzenia przyjechały trzy zastępy ochotników. Przyczyną pożaru było podpalenie. Policja ustala właściciela budynku. Wiadomo, że kiedyś obiekt należał do kurzej fermy. (MS, IrS)
Zdjęcie: Andrzej Domalewski

Komentarze

Dodaj komentarz