Zmniejszyc smieci
Zmniejszyc smieci


Wysypisko leży na obrzeżach Boguszowic. Firma Eko już trzy lata temu ustawiła tu instalację do segregacji. Przywożone śmieci lądują na taśmie transportowej. Najpierw wytrząsa się z nich popiół, a potem pracownicy wybierają z nich to, co jeszcze może się przydać, a więc plastik, szkło, puszki itd. Na wysypisko trafia więc tylko tzw. balast pozbawiony surowców wtórnych. Na taśmę segregatorni trafia też zawartość plastikowych worków mających służyć do selektywnej zbiórki odpadów. Niestety dyscyplina „segregujących” pozostawia wiele do życzenia, zaś firmy skarżą się, że nie mają narządzi, z pomocą których mogłyby wymusić na swoich klientach sumienne segregowanie domowych odpadków. Od dłuższego czasu na składowisku działa też urządzenie do odzyskiwania popiołów z domowych kotłowni, które potem wykorzystywane są głównie do rekultywacji terenów zdegradowanych przez górnictwo. Wybudowanie zakładu przerobu będzie więc kolejnym krokiem. W firmie chcą stworzyć go po to, żeby móc przetrwać. Zdają sobie sprawę z tego, że w każdej chwili może się tu pojawić inwestor zagraniczny. – A wtedy nasza przyszłość stanie pod znakiem zapytania – mówi Marek Goik, współwłaściciel Eko.Ma nadzieję, że uda się pozyskać wsparcie z funduszy unijnych i dotacje z Państwowego Funduszu Ochrony Środowiska. Na inwestycję potrzeba dwóch hektarów gruntu. Po trwających blisko półtora roku zabiegach ustalono z miastem, że zakład powstanie w sąsiedztwie wysypiska śmieci. By słowo stało się ciałem, na wrześniowej sesji radni podjęli nawet uchwałę zmieniającą plan miejscowy zagospodarowania. Część tzw. strefy ochronnej wysypiska przekwalifikowano pod infrastrukturę komunalną. Gdy prezydent Adam Fudali podpisał już umowę dzierżawy gruntu z firmą, otrzymał list od mieszkańców ul. Kolberga, w którym ci protestowali przeciwko budowie. Przedstawiciele Eko zapewniają, że zakład miał stanąć 300 od płotów najbliższej posesji. Poza tym sortownia ma nie być uciążliwa. Przywożone śmieci mają tam trafiać np. do specjalnej hali. By przekonać mieszkańców, że nie muszą się obawiać, firma zabrała najbardziej zainteresowanych oraz Tadeusza Gruszkę, jednego z boguszowickich radnych, do nowoczesnego zakładu przerobu odpadów komunalnych w Chorzowie. Niewiele to pomogło. Ostatecznie prezydent wyznaczył nową lokalizację. – Teraz zakład ma się znajdować na terenie samego wysypiska – mówi prezydent Fudali.Pismo ze wskazaniem nowej lokalizacji dotarło już do Eko i wszystko wskazuje na to, że propozycja zostanie przyjęta. Tadeusz Gruszka stwierdza, że jest to kompromis, który satysfakcjonuje chyba wszystkie strony, bo pierwotna lokalizacja nie była dobra. – To tak, jakby komuś w ogródku urządzić sortownię śmieci – komentuje radny. Jak mówi Marek Goik, na załatwienie formalności, wybudowanie nowego zakładu i jego uruchomienie potrzeba ok. 1,5 roku. Firma ma już projekt techniczny. Pracę w nowym zakładzie znajdzie ok. 100 osób. Co ciekawe, przeżyje on samo wysypisko. Według dzisiejszych planów, zamknie podwoje przed 1 kwietnia 2007 roku. By mogło funkcjonować później, potrzebne byłoby tzw. pozwolenie zintegrowane. Do jego zdobycia konieczne byłoby jednak m.in. zlecenie kosztownych opracowań i ekspertyz, a to się nie opłaca, bo pojemność składowiska powoli się wyczerpuje. Gmina chciałaby oczywiście mieć swoje wysypisko, bo śmieci nie usuną się same, ale w urzędzie nie robią z tego problemu i nie będą zabiegali o przedłużenie jego żywotności.– W tzw. strategii śmieciowej dla województwa są bowiem ujęte cztery duże składowiska w Knurowie, Jastrzębiu, Częstochowie i Bielsku-Białej – mówi prezydent. Dodaje jednak, że pojawiają się i inne propozycje. Jedną z nich jest budowa dużej stacji segregacji i spalarni śmieci poza Rybnikiem. Mogłaby ona obsługiwać np. cały subregion. Jest tylko jedno „ale”. Chodzi o to, że wysokość opłat za odbieranie odpadów zależy od długości tras, jakie będą pokonywały śmieciarki. Brak wysypiska w mieście na pewno zatem odczują wszystkie domowe budżety. – Będziemy się starali, by śmieci z miasta trafiały na składowisko położone względnie blisko Rybnika – mówi prezydent Fudali. Sytuację mógłby poprawić wzrost konkurencji, ale dziś trudno ją sobie wyobrazić. Na razie śmieciowy rynek jest podzielony geograficznie.
Tekst i zdjęcie: WACŁAW TROSZKA

Komentarze

Dodaj komentarz