Jawnosc bez maszynki
Jawnosc bez maszynki


Radni rybniccy i jastrzębscy, przypomnijmy, zakupili drogie urządzenia służące do elektronicznego zapisu wyników głosowania. – My jednak uznaliśmy, że nie ma powodu obciążać miejskiej kasy dodatkowymi kosztami – wyjaśnia Wacław Badura, szef żorskiego samorządu. Nie znaczy to, że nie było przymiarki do takiego nabytku. Na wrześniowej sesji radni zapoznali się z systemem do głosowania, który kosztował aż 111 tys. zł, choć była to wersja podstawowa. Rozważano też możliwość zakupienia przez gminę 23 laptopów (tylu jest radnych) i oddania ich samorządowcom w użyczenie jako urządzeń służących do głosowania. Całości dopełniłaby wewnętrzna sieć, jaką trzeba by zamontować w sali obrad i ustawić tam komputer główny, który pełniłby rolę serwera. Takie rozwiązanie dałoby podwójny pożytek, ponieważ laptopy umożliwiłyby także przesyłanie radnym za pomocą internetu treści projektów uchwał i innych dokumentów przed sesjami.Ograniczyłoby to sterty papierów, ale kosztowałoby 70 tys. zł. – To i tak dużo, więc postanowiliśmy przeprowadzić operację za darmo – stwierdza Wacław Badura. W końcu chodzi jedynie o to, żeby każdy mieszkaniec mógł dowiedzieć się, jak głosowali poszczególni radni. Po pierwszej przyszłorocznej sesji taką możliwość będą mieli wszyscy zainteresowani. Wystarczy, że zadzwonią do biura rady, gdzie muszą udzielić im stosownych informacji. Żeby słowo stało się ciałem, potrzeba jeszcze tylko zmiany statutu rady. Samorządowy dokonają tego podczas sesji grudniowej. Będzie to polegało na wprowadzeniu dodatkowego punktu, który mówi o rejestrowaniu (na razie ręcznym, a w przyszłości być może elektronicznym, bo nowa rada może zdecyduje się na zakup urządzeń), kto i jak głosował. Do tej pory odnotowywano tylko, ile osób było za, ile przeciw, a ile wstrzymało się od głosu.
Tekst i zdjęcie: ELŻBIETA PIERSIAKOWApodpis:Głosy można liczyć dobrze także ręcznie – uważa Wacław Badura (w środku)x x xramkaOdpowiada WACŁAW BADURA, szef rady miasta– Jak pana zdaniem sprawdzi się głosowanie imienne?– 95 proc. uchwał jest mało kontrowersyjnych. Reszta służy miastu, ale już nie wszystkim grupom społecznym. Jeśli zatem przyjdzie do głosowania imiennego, niektórzy mogą kierować się nie dobrem ogółu, ale określonych środowisk.– Czyli nic dobrego może z tego nie wyniknąć.– Mimo wszystko jestem za głosowaniem imiennym, bo radny powinien wykazać się dojrzałością i patrzeć na sprawy przez pryzmat interesu całego miasta. Pochodzenie i wyborcy są ważni, ale ważniejsze jest dobro ogółu.– Dla niektórych ważniejszy może być jednak wybór na następną kadencję.– Nikt nie może być pewien ponownego wyboru. Jestem w radzie już drugą kadencję. W poprzedniej byłem członkiem zarządu miasta i szefem dwóch komisji: zdrowia oraz rozwiązywania problemów alkoholowych, bo jestem lekarzem. Nadal chciałbym zasiadać w samorządzie, ale nie mam żadnych gwarancji. Wiem za to jedno: jeśli chce się być dobrym radnym, trzeba zawsze postępować zgodnie z własnym sumieniem i umieć wyważać wartości.– Czy wszyscy byli za tym imiennym głosowaniem?– Przyjęliśmy to przez aklamację, czyli po uzgodnieniu, że chcemy takiego rozwiązania. Rozważaliśmy ponadto sprawę umożliwienia mieszkańcom zgłaszania projektów uchwał po zebraniu określonej liczby podpisów, ale zrezygnowaliśmy. Jeśli bowiem w mieście wystąpi ważny problem, to wcześniej czy później stanie na forum rady. Ostatecznie z programu Przejrzysta Polska wybraliśmy kodeks etyki radnego i imienne głosowanie. Dodam, że gmina nie musiała przystępować do tej akcji. To jej dobra wola, która wiąże się ze spełnieniem wielu wymogów. Obowiązki mają tu i rada, i urząd miasta.Zanotowała: (eg-p)

Komentarze

Dodaj komentarz