Na zdjęciu ks. Marek Noras
Na zdjęciu ks. Marek Noras

W najbliższą niedzielę Liturgia Słowa przypomni nam przypowieść o Siewcy. Usłyszymy słowa, w których Jezus uświadamia nas, że Słowo pada na różną glebę. Warto zadać sobie pytanie: do której kategorii gleby należą dziś serca i dusze większości katolików? Trudno powiedzieć. Przecież przeciętny katolik wysłuchuje w roku kilkadziesiąt kazań. A w życiu? Kilka tysięcy. A skutek? Większość już po kazaniu nie wie, o czym była mowa. Większość słucha, by słuchać, ale słowo Boże odbija się od nich, a jeżeli przyjmują i pamiętają, to najwyżej jakiś fragment, często najmniej istotny lub mylnie przyjęty. Na swe usprawiedliwienie mają tysiące wymówek, że ksiądz czy kazanie „nie na poziomie”, „nudzi”, „usypia” itp.

A jednak ci sami ludzie pamiętają pewne kazanie, które wywarło na nich wielkie wrażenie, zostało w pamięci… Dlaczego? Bo wtedy inaczej przeżywali, inaczej słuchali. Ta sama rzecz może mieć różną wartość dla różnych ludzi i w różnych warunkach… Zależy to od postawy samego człowieka. Trzeba by zrewidować swą postawę wobec Słowa Bożego, wobec prawdy, Ewangelii, Chrystusa. Słowo Boże trzeba inaczej traktować niż słowo ludzkie, padające z ust spikera radiowego czy nawet mistrza słowa.

Naszym Mistrzem Słowa jest Jezus Chrystus. Kiedy wychodzę na ambonę, aby głosić słowo, mam w sercu przeogromne pragnienie, aby stać się narzędziem w ręku Pana Boga. Chcę Mu oddać swoją osobę, aby On pokierował moimi myślami i pozwolił wygłosić słowo, które ubogaci słuchaczy. Jako młody kapłan, człowiek czekał na pochwałę: „Księże, ale ksiądz dzisiaj powiedział dobre kazanie!”. Nie ukrywam, że po dzień dzisiejszy usłyszeć słowo pochwały jest czymś bardzo miłym, ale mając już trochę doświadczenia życiowego wiem, że będąc narzędziem w ręku Pana czasami wygłoszona treść nauki samego mnie nie zachwyca, ale jest potrzebna któremuś ze słuchaczy. Jeżeli Chrystus zachęca nas, abyśmy głosili Dobrą Nowinę, to musimy mieć świadomość, że Jej treść nie kończy się na stwierdzeniu „Jezus jest moim Panem”, ale ta Dobra Nowina jest we mnie. Cóż z tego, że coraz mniej ludzi mówi dobre słowo napotkanym ludziom. Cóż z tego, że wsiadając na pociągu, każdy wyjmuje telefon i szuka słowa w Internecie, które wypełni czas podróży. Ja jestem wezwany i powołany do rzucania ziarna. Sam muszę zadbać o bogactwo mojego wnętrza, abym miał z czym pójść do ludzi. Warto to robić! Gleba jest spragniona dobrego słowa. Fakt – czasami trafimy z naszym ziarnem na drogę, czasami między ciernie, ale będzie ktoś i taki, który dzięki naszemu słowu ubogaci swoje duchowe wnętrze i wyda owoc. Przypowieść o Siewcy jest nadal aktualna. Trzeba sobie tylko uświadomić, że świat nie tylko potrzebuje „siewcy w koloratce”, ale może jeszcze bardziej tych, którzy na co dzień koloratki nie noszą. Mówiąc o Słowie, trzeba mi także sięgnąć do tego słowa, które wywołuje uśmiech na twarzy drugiego człowieka. A więc…

Mama pyta syna: - Kochanie! Byłeś w kościele? – Byłem mamo – odpowiada syn. – I o czym było kazanie? – pyta dalej mama. – O grzechu – mówi syn. – A coś więcej – dopytuje się rodzicielka. – Ksiądz był przeciwny – puentuje syn.

Gdyby ktoś zapytał, czy czytałeś mój artykuł ze spokojem, możesz powiedzieć nic nowego – znów zachęca do kochania i szanowania ludzi. Dzisiaj mamy to czynić poprzez codzienne dobre słowo. Szanowni Czytelnicy!!! Dobrze, że jesteście!!! Uśmiechnijcie się!!! Życie jest piękne!!!

ks. Marek Noras


Z życia kościoła

Święty Benedykt

11 lipca Kościół obchodził święto św. Benedykta z Nursji, opata, patrona Europy. Mnich zostawił Regułę, która stała się podstawą wielu późniejszych rodzin zakonnych na Zachodzie. Benedykt urodził się ok. roku 480 wraz ze swoją bliźniaczą siostrą, św. Scholastyką. Po studiach w Rzymie oddał się Bogu na wyłączną służbę, jako asceta. Z gromadzących się wokół niego uczniów utworzył 12 małych klasztorów po 12 uczniów w każdym. Na czele każdego z nich postawił przełożonych, którzy byli od niego bezpośrednio zależni.

Następnie przeniósł się na Monte Cassino, gdzie na ruinach dawnej fortecy rzymskiej zbudował klasztor i kościół. W tym czasie na Wschodzie cesarz Justynian I Wielki zamykał ostatnią pogańską szkołę filozoficzną w Atenach. Dla założonego klasztoru napisał Regułę, która stała się normą życia dla wielu pokoleń mnichów i mniszek. Cechą Reguły św. Benedykta jest umiar, tzw. „złoty środek” w modlitwie, uczynkach pokutnych, pracy, spoczynku, posiłkach. Jako główny cel życia mnicha wskazał służbę Bogu. Jego dewizą były słowa „Ora et labora - módl się i pracuj". Odkrył on, że filarem ludzkiej aktywności jest dobra organizacja pracy. W związku z tym w regule wprowadził ścisły podział dnia, w którym osiem godzin przeznaczonych jest na pracę, wiele godzin na modlitwę i medytację oraz czytanie Pisma Świętego, a reszta czasu na odpoczynek.


Zobaczyć po drodze

Bazylika św. Marii w Porto we Włoszech

Budowa świątyni została rozpoczęta w roku 1553, a ukończona dopiero w 1784 przez architekta raweńskiego Camillo Morigia, który głównie zajmował się częścią wyższą świątyni ozdabiając ją statuami i kolumnami. Na fasadzie, w rzędzie niższym umiejscowiono cztery posągi symboliczne, dzieła rzeźbiarza z Werony Cignaroliego, które uosabiają: Miłosierdzie, Wiarę, Nadzieję i Pokorę. Na środku, nad bramą główną znajduje się Madonna Grecka. Cztery posągi tego samego autora, w rzędzie wyższym przedstawiają świętych: Augustyna, Lorenza, Piotra Uczciwych i Ubalda. Wnętrze o trzech nawach wykonane jest w stylu renesansowym z kolumnami przeplatanymi filarami. Na ołtarzu, po lewej stronie transeptu, w centrum widnieje mała marmurowa płaskorzeźba, która przedstawia Matkę Boską modlącą się, zwaną Madonną Grecką, obdarzaną wielką czcią przez mieszkańców Rawenny. Jest to dzieło epoki bizantyjskiej z XI wieku, które z powodu swej harmonii rysów, perfekcji i plastyki figury brane jest za klasyczny przykład greckiej sztuki rzeźbienia posągów. Niezwykle piękny i cenny chór znajdujący się w świątyni jest wykonany z drewna i pochodzi z końca XVI wieku.

W początkach XVI wieku mnisi laterańscy opuścili klasztor świętej Maryi w Porto znajdujący się około 6 kilometrów od Rawenny i kazali zbudować nowy obok mającego powstać kościoła pod wezwaniem świętej Maryi w Porto. Prace rozpoczęto w roku 1502 za czasów doży Leonardo Loredan. Klasztor zbudowany w stylu renesansowym, w guście weneckim, jest dziełem kamieniarzy lombardzkich. Na początku XX wieku klasztor został całkowicie odrestaurowany przez Urząd Miasta Rawenny. Obecnie klasztor jest siedzibą Miejskiej Galerii Malarstwa oraz Akademii Sztuk Pięknych.

Warto wiedzieć!

Jak głosi legenda, Madonna Grecka, ciesząca się wielkim kultem mieszkańców Rawenny, 8 kwietnia 1100 roku ukazała się o świcie na plaży raweńskiej w towarzystwie Aniołów.

W roku 1791 klasztor świętej Maryi w Porto został zlikwidowany i przerobiony na kwaterę najpierw dla wojsk francuskich, a potem austriackich. Od roku 1815 stał się magazynem drewna sosnowego pochodzącego z raweńskich lasów. W 1885 został przyłączony do wielkich koszar, zniszczonych w czasie ostatniej wojny.


Humor na lato

Aby latem było chłodniej

Dwaj panowie czekali na księdza. Kolędę przyjęli jak trzeba, pobożnie, i usiedli z kapłanem przy stole. Trochę wstydliwie wyciągnęli ukrytą butelkę i nieśmiało chcieli księdza poczęstować:

- A może by ksiądz nie odmówił? Tak jednego z nami. Bardzo prosimy.

- Panowie, z zasady podczas kolędy nie piję. Sami rozumiecie.

- Ależ księżoszku, tu same chłopy. A dyć to wasza gorzołka.

- Jak to moja?

- Kobieta moja, wiecie księżoszku, jeszcze robi. Zostawiła mi 50 zł dla księdza. Ale księdza długo nie było widać, to my kupili pół litra i tak się częstujemy. Widzicie, że to za wasze – wyjaśnia gospodarz.

Komentarze

Dodaj komentarz